Blisko 150 osób po raz pierwszy w historii festiwalu napisało dyktanda Śląskiego Festiwalu Nauki Katowice dla Rodziców i Uczniów. 

Autorkami tekstu jest dr Ewa Biłas-Pleszak, prof. UŚ. 

Mistrzem ortografii w kategorii rodzin została Zosia Wojda z rodziną. Drugie miejsce zajęła Karolina Kacperska, trzecie - Anna Kałużna. 

Pierwsze miejsce w kategorii uczniów zajęła Hanna Hałat ze SP nr 5 w Ustroniu. 

Drugie miejsce – Zuzanna Jarosz  ze Szkoły Podstawowej nr 2 w Świętochłowicach, trzecie miejsce: Nel Wójcik ze Szkoły Podstawowej ETE w Gliwicach. 

Wszystkim laureatom gratulujemy i zachęcamy do zapoznania się z tekstami dyktand.


DYKTANDO DLA RODZIN

Festiwalowy taniec z sowami

Wśród rozhuczanych w nocy puszczyków, których naturę nader zgryźliwą opisał znawca starych Tadżyków, Bej Alej Ladem – ten od strzyżyków – siedziała sowa, której mądrości każdy z nas może wręcz pozazdrościć. Sowie włochatce okrutnie samotność doskwierała, więc, mając dużo wolnego czasu, hożo po necie surfowała [albo serfowała]. Szukając w sieci nowych kontaktów lub chociaż jakichś nowinek, trafiła na słowa, których pisownia wzbudziła sowi szacunek. Czytała bowiem: „Rozhulajże grupę rachu-ciachu w pohulankach wśród rejwachu, a o brzasku, tak do wtóru, stuku-puku, szuru-buru w chaszczach już to w oczeretach zatańcz z nami menueta”. Jakby sowie mało było, jeszcze to ją poruszyło: „Rżną z hołubcem obertasa: hop-siup, tup, tup i hopsasa! I chcąc nie chcąc, ale w mig pieją w c-moll bum-cyk-cyk, tirli, tirli, tralala!”. Odnalazła sens istnienia, taniec przecież wszystkich zmienia. Po polanie żwawo pląsa, dając minishow dla lasu, a publiczność chyżo czmycha, nie robiąc przy tym hałasu. A gdy wreszcie zakończyła swoje harce bezsensowne, stary puchacz z półuśmiechem, lecz półdrwiąco rzekł jej trzeźwo coś o końcu. Jaki morał z tej historii? Mało chyba nowoczesny, ale warty przypomnienia: samo czytanie o tańcu nikogo nie uczy tańczenia.
 

DYKTANDO DLA UCZNIÓW

Przemyślny żbik

Zanurzony w leśnej toni, hoży żbik gżegżółkę goni. Przemyka cichuteńko wzdłuż ścieżki, na palcach staje czasami, ale ptaszyna ucieka, machając mocno szaro-brązowymi skrzydłami. Bladobeżowe wyciąga łapki, dwuipółcentymetrowego pazurka, jednak przebiegła kukułeczka tylko mu na nos spuściła piórka. Żbik się zatrzymał, pióreczko schwycił i włożył do kapelusza, po czym raz-dwa się obrócił, z gałązki chmarę żuczków postrącał i chyżo, z piórkiem w otoku, pobiegł w kierunku słońca. Po drodze mijał katowiczan, zabrzan i warszawiaków, plażował się nad Morzem Adriatyckim, nie zostawiając podróżnych znaków. Wreszcie dwaj Włosi w Rzymie go namierzyli, jak próbował przekonać wszystkich, by najbliższy lunapark zwiedzili. Dawał też wszystkim instruktaż, jak chwytać jeżozwierze i bardzo wierzył, że kogoś w ten sposób nabierze. Te oszustwa szybko go zgubiły: pół-Afrykanin naprędce zrobił zasadzkę na żbika i teraz nasz bohater w nowojorskim zoo wraz z pingwinami koziołki fika.

Zwycięzcy nagród głównych w dyktandach ŚFN

Uczestnicy konkursu podczas pisania dyktanda

Laureaci dyktand na scenie ŚFN

Uczestnicy piszący dyktando

Statuetki dla laureatów dyktand ŚFN

Prowadzący dyktando

Edycja